Zrobiłam zajączka ze sznurka jutowego i lnianego. Był chyba największym, jakie robiłam. Napisałam był, ponieważ nie zdążyłam go zmierzyć. A już go u mnie nie ma.
I nic by nie było dziwnego, gdyby nie jego fanaberie:)))
Tradycyjnie chciałam mu wykonać kilka zdjęć. Poprosiłam o pozowanie. A on mi na to, że albo w lesie albo wcale.
No i cóż ja biedna miałam począć? Jak obecnie jest w lesie, sami wiecie . Wiosny nie widać, bardziej zimę.
Tak więc pozostała mi alternatywa stworzenia inscenizacji leśnej w warunkach domowych, a dokładniej parapetowych:)))))
Marudzenia jego nie było końca.A co z tego wynikło, pozostawiam Kochani Waszej ocenie:)))))))
Przepraszam za tą ilość zdjęć, ale to nie moja wina. Na mniejszą ilość, nie było zgody:)
Pragnę z całego serca podziękować za przemiłe komentarze pod poprzednim postem. W imieniu swoim i wdzięcznego Lorasa:)