Dzisiejszy post będzie długi i nie dotyczący moich prac.
Postanowiłam jednak opisać absurdy z jakimi się spotykałam i nadal spotykam w trakcie swojego leczenia:
SZOK 1
Po opuszczeniu szpitala, pozostając pacjentem ambulatoryjnym dowiaduje się o konieczności, sprowadzenia z zagranicy debecyliny.
Tak, tak kochani, debecyliny i penicyliny nie kupimy w polskiej aptece??????
Zostaje zaopatrzona w dwa pisma:
1) Zapotrzebowanie na sprowadzenie z zagranicy produktu leczniczego niezbędnego dla ratowania życia lub zdrowia pacjenta dopuszczonego do obrotu bez konieczności uzyskania pozwolenia.(????)
2) Zaświadczenie. (W którym następuje uzasadnienie)
SZOK 2
Potrzebna zgoda Konsultanta Wojewódzkiego w danej dziedzinie.
Otrzymuję ją od razu lecz i informację o konieczności zgody Ministerstwa Zdrowia.
SZOK 3
W Ministerstwie, takich interesantów jak my, przyjmuje się dwa razy w tygodniu i to aż przez dwie godziny:)).
"Obsłużona" byłam tak jak wszyscy oczekujący, przez bardzo sympatycznego młodego człowieka na korytarzu.Był tam co prawda ładny stół i możliwość siedzenia przy nim.
Ba, nawet obok, za szklanymi otwartymi drzwiami mogliśmy sobie popatrzeć na dużą grupę ludzi rozmawiających, sprawiających wrażenie zdrowych i zadowolonych. Być może oczekujących na pana Ministra???????
Obok mnie stał starszy Pan z widocznym strachem na twarzy, który przyjechał z daleka.Pełen obaw tłumaczył mi jak bardzo się obawia, czy przedłużą mu pozwolenie na zakup leku. Lek pozwalający Mu jak mi powiedział żyć, przyjmuje od kilku lat i musi ponawiać te prośby co pół roku. Nie chcą mu wyrazić zgody chociaż na okres roku.
Swojego samopoczucia nie komentuje, mam odrobinę satysfakcji z tego, że udaje mi się pocieszyć tego Pana.
SZOK 4
Na wydanie powyższej decyzji mam czekać trzy tygodnie."Przyjdzie listem poleconym", brzmi odpowiedź .
Aptece, która mi lek ma sprowadzić również potrzeba trzech tygodni.
SZOK 5
W czwartym tygodniu oczekiwania próbuję się dodzwonić do Ministerstwa Zdrowia.I tu należy mieć mnóstwo zdrowia.
Nie dlatego że dwa numery są zajęte.Przez pół dnia po prostu nikt nie chciał telefonu odebrać.Po piątym nieodebranym sygnale mogłam sobie porozmawiać z poirytowaną Panią na centrali.
Ale jestem uparta i w końcu dowiaduje się, że moja sprawa jest w trakcie załatwiania?
Nie dając się spławić słyszę, że przecież ludzie oczekują z całej Polski. Ale Pani z wielką łaską w głosie, decyduje się na udzielenie mi więcej informacji.
SZOK 6
Mianowicie, że zgoda na sprowadzenie leku to już jest ale jeszcze Pan Minister nie podpisał zgody na refundację???????
Różnice cenowe są ogromne.
Nadal czekam:)))
Nie mogę się uporać jedynie z myślami jak to wszystko się ma do Naszej Konstytucji?????
W jakich realiach przychodzi nam żyć.Gdzie, Pan Minister składa podpisy pod tego typu sprawami? Zaczynam wątpić, kto na prawdę mnie leczy.Czy ta wspaniała Pani doktor, która zrobiła wszystko aby mi pomóc, czy aby nie Pan Minister?????
Oby MU zdrowie dopisywało.Ale co tam przecież nawet gdyby potrzebny był MU lek sprowadzany, zapewne nie byłoby najmniejszego problemu.Nawet nie doczekawszy podpisu (chyba swojego zwierzchnika??????) sprowadził by sobie bez refundacji.
Pamiętam z bardzo dawnych lat nie sławne powiedzenie, że "Rząd się sam wyżywi". Obecnie bym dodała, że i wyleczy:((((((
Nawet gdy ktoś upomina się coraz częściej o swoje Konstytucyjne prawa poza granicami naszego Państwa i wygrywa to i tak odszkodowanie płacimy MY WSZYSCY, a nie decydenci tych "genialnych cudów"
Pozostaje mi życzyć WSZYSTKIM DUŻO ZDROWIA. Juta.
Przerażające jest to co piszesz Jutko. Zdrówka dla ciebie i mam nadzieję ze pan minister( z premedytacja napisane małymi literami) w końcu podpisał zgode na Twoje leki.
OdpowiedzUsuńKochana nie napisałam tego wszystkiego ,aby się użalić na sobą.Po za tym mam wkoło siebie wspaniałą rodzinę na którą zawsze mogę liczyć:)
UsuńAle przecież jest mnóstwo ludzi starszych, samotnych nie mających sił na walkę o siebie.
Na szczęście na razie mam się całkiem nieźle.
Chodziło mi o pokazanie realiów w jakich przyszło nam żyć.A może ta informacja się komuś przyda???Pozdrawiam.
Wdawało mi się,że w Naszej Kochanej Ojczyźnie już mnie nic nie zdziwi...Ale po przeczytaniu Twojego posta jestem w szoku!!!Biurokracja ,bajzel i niekompetencja tak chyba można to wszystko określić!
OdpowiedzUsuńCierpliwości i zdrowia dużo Ci życzę:)))Oraz pozdrawiam ciepło:)))
...przerażające...póki nie ma się styczności nie zdaje sobie człowiek sprawy z tego co na chorego czyha...i jak tu się leczyć w spokoju?!
OdpowiedzUsuńŻyczę i cierpliwości i braku nerwów, oraz dużo zdrówka!
Kreślę pozdrowienia!
Również Kochana tak myślałam.Co do cierpliwości, ratuje się obecnie robieniem dużej ilości aniołów. Próbując w ten sposób osiągnąć "Anielską cierpliwość":))))))))Również pozdrawiam i dziękuję.
OdpowiedzUsuńAbsurd goni absurd! jeżdżenie do ministerstwa? czy to znaczy, że do Warszawy? czy są jakieś lokalne oddziały? Nie wyobrażam sobie chorego człowieka jadącego przez pół kraju by złożyć wniosek i czekać tygodniami na łaskawą odpowiedź ministra. Jedyne co mi przychodzi do głowy to podziękować Bogu, że nie muszę korzystać z tych procedur. Kochana bądź dzielna, mam nadzieję, że i Ty już wkrótce te absurdy będziesz tylko wspominać.
OdpowiedzUsuńMój problem zaczyna polegać na nie godzeniu się życia w takich absurdach.I to głównie nie z myślą o sobie, ale o TYCH wszystkich wokół mnie:(
UsuńBogu jestem bardzo wdzięczna, ale problem jest przyziemny.Pozdrawiam.
moja babcia była w lecie u swojej siostry w niemczech która jest zona niemca i jak pojechała z nimi do lekarza mówiła ze naprawde była w cięzkim szoku jak od reki wszytko mozna załatwic a ze szwagier babci sobie zrobił cos w bark nie musiał zcekac miesiacami w kolejce do specjalisty tylko juz na drugi dzien bez problemu był przyjety ... u nas to słóżba zdrowia sie nie umywa do innych, moja tesciowa pracuje w szpitalu i mówie ze małe dzieci jak złamia reke sa wysyłane do rzeszowa jakies 90 km odemnie aby tam nastawili bo niestety u nas im sie nie chce ...
OdpowiedzUsuńjeszcze nie słyszałam zeby tak było że musisz czekac na głupi podpis powinno to byc od reki a nie na łasce zyc ... co sie z tym naszym krajem dzieje ... trzymam kciuki aby jak najszybciej udało sie załatwić ... pozdrawiam ciepluteńko
Dużo zdrowia życzę i sił do pokonywania trudności. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWiem że Tobie również doskonale jest znana walka z "wiatrakami":((Pozdrawiam .
Usuńdużo zdrowia życzę...i cierpliwości do naszej służby zdrowia...
OdpowiedzUsuńTak, zdrowie jest najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńAbsurdalne jest to co piszesz. To tylko u NAS pewnie tak wygląda:) Życzę Ci kochana wiele cierpliwości a przede wszystkim zdrówka:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Jutko, cierpliwości i zdrówka życzę :)
OdpowiedzUsuńto co u nas się dzieje w Kraju ... ach!!!
pozdrawiam serdecznie
Niestety w naszym kraju odebrano nam prawo do godnego leczenia... współczuję każdemu kto musi korzystać z takiego leczenia (zarówno jeśli chodzi o dostępność specjalistów, leków i ich refundację)
OdpowiedzUsuńżyczę Ci Juto dużo cierpliwości...
Pozdrawiam
I właśnie z tym nie mogę się pogodzić.Dziękuję i również pozdrawiam.
UsuńZ tego co wiem, to oba leki produkowała dotychczas Tarchomińska Polfa. Niestety została wykupiona przez jakiegoś francuskiego producenta i do końca roku ma przerwę w produkcji. Apteki nie robią zapasów, więc sytuacja zaczyna być niemiła.
OdpowiedzUsuńMożna co najwyżej usiąść przy telefonie i obdzwonić pomału Warszawę i okolicę, pytając czy aby komuś nie została jakaś resztka tych leków. Jest szansa, bo lekarze już od dość dawna niechętnie przepisywali zastrzyki z penicyliny, z uwagi na możliwy odczyn alergiczny.Nasza debecylina wcale nie była droga nawet na 100% płatności, jak będzie teraz - nie wiadomo.
A może zadzwoń bezpośrednio do Polfy w Tarchominie i dopytaj się czy i kiedy te leki będą produkowane. Na pocieszenie - takie sytuacje zdarzają się również i w innych krajach.
Przykro mi, że masz problemy.Mam nadzieję, że już wkrótce wszystko się wyprostuje.
Miłego,;)
Wiem ,że debecylina była produkowana w Tarchominie. Ponad dwadzieścia lat przepracowałam przy produkcji leków w "Polfie":))Szukanie sugerowaną metodą raczej nie ma sensu.Potrzebne mi aż 60 zastrzyków.Refundowana nie jest droga.Kosztuje niecałe 4 złote.Nie refundowana ponad 90 złotych za jeden zastrzyk.
UsuńOpisując tą sytuację, chciałam chociaż w ten sposób pokazać, jakie absurdy mogą spotkać każdego z nas.
Fakt, że takie sytuacje mogą się zdarzać i w innych krajach jakoś mnie nie uspakajają.
Jeżeli chodzi o mnie nie czuję się w najmniejszym stopniu zagrożona z powodu oczekiwania.Pozwala mi zachować spokój mój obecny stan zdrowia i świadomość wsparcia jakie mam szczęście, mieć wśród bliskich.Nie odbieram tego jako
mój problem a raczej NAS wszystkich.
Nie mam najmniejszego zamiaru się poddawać. I wiem ,że wcześniej czy później swoje problemy rozwiążę.Dlatego ,że tak sobie postanowiłam:))
Pozdrawiam i BARDZO SERDECZNIE Ci dziękuję
za próbę pomocy.
Jutko:)cóż ja Ci mogę napisać:)wytrwałości:)przechodziłam to cztery lata temu i wiem ,ze niemoc jest strasznym uczuciem:)najchętniej potrzepała byś takim urzędasem któremu się nie chce chcieć,albo co gorsza czeka na profity:)Ja kiedyś od lekarza któremu się WYDAWAŁO że jest Bogiem usłyszałam "a co pani myśli ,przecież to kosztuje"(a też chodziło o lek refundowany przez ministerstwo)więc go zapytałam ile i za co?:))bo przecież lek refunduje w całości ministerstwo a nie OMC DOKTOR:)Lek dostałyśmy,a doktorek patrzył na mnie dziwnie jak przychodziłyśmy po następne dawki(chyba się martwił ,że są jeszcze jego koledzy,a raczej koleżanka która jest zwyczajnie CZŁOWIEKIEM i nam pomogła BEZINTERESOWNIE:))))Trzymaj się dzielnie,a jak Cię drzwiami wyrzucą to wejdź oknem-życie się ma jedno,żeby byle dupek nim szastał:)))
OdpowiedzUsuńZdecydowanie należę do osób nie pozwalających się spławić.Ale nie każdy ma na to siły oraz cechuje się optymizmem i uporem:)))
UsuńJeżeli chodzi o pomoc medyczną od początku roku, mając do czynienia na prawdę z wieloma lekarzami łącznie z pobytem w szpitalu mogę mówić o wielkim szczęściu i spotykaniu na swojej drodze samych wspaniałych i bezinteresownych lekarzy starających mi się pomóc.Dopiero machina biurokratyczna się popisała koncertowo:)
Pozdrawiam.
Po przeczytaniu Twojego posta kolejny raz stwierdzam, że trzeba mieć końskie zdrowie, nerwy jak postronki i świętą cierpliwość, żeby u nas chorować :(. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, żebym jak najdłużej nie musiała korzystać z usług naszej służby zdrowia. Tobie też życzę dużo zdrowia i anielskiej cierpliwości! Jedyny pozytyw w tym wszystkim, to te zastępy anielskie, które stworzysz ;)).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Oj chyba tych zastępów anielskich musi powstać jeszcze bardzo dużo:)))))
UsuńRównież pozdrawiam.
Pozwolisz Jutko, że ja nie będę pisała mojego zdania na ten temat...chyba by mnie cały oddział antyterrorystów i jeszcze nie wiadomo jakich sił specjalnych, w kajdankach z domu wyprowadził, za obrazę wszystkich możliwych instytucji państwowych...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo zdrowia i wsparcia najbliższych:)
Tylko pomyśl Kochana co by to dało??? Czy Ci decydenci są warci tego aby ich obrażać:))))Szkoda myślę na to własnego zdrowia, które jak Widzisz należy bardzo szanować.Wsparcie mam a zdrowie zmuszę do powrotu.
UsuńDziękuję i pozdrawiam.
No własnie, źle się wyraziłam (jestem daleka od obrażania ludzi), powinnam napisać za krytykę i wytykanie błędów osobą wymienionym z nazwiska i instytucjom państwowym.
UsuńPozdrawiam:)))
wiesz... ręce opadają ... ja naprawdę nie wiem czy u nas w Polsce jest jakieś prawo dla normalnych ludzi ...
OdpowiedzUsuńTak,obysmy zdrowi byli,bo otaczaja nas same absurdy....
OdpowiedzUsuńWiesz jestem zaskoczona że nie ma tego leku i że trzeba go sprowadzać wiem że kiedyś można było dostać ten lek bez problemu Bardzo Ci współczuję że masz takie problemy ale odrobinka pociechy trzeba być optymistą że będzie dobrze i że otrzymasz ten lek czego życzę Ci z całego serca i zdrówka pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńTeż mam różne przemyślenia, związane z chorowaniem. Dochodzę do wniosku, że oprócz samego chorego i jego najbliższej rodziny nikomu nie zależy na jego wyleczeniu. Bo komu? Lekarzom? Farmaceutom? Rządzącym? W jakim celu?
OdpowiedzUsuńJutko, nie daj się, przetrzymaj i zdobądź ten lek. Na przekór tym wszystkim. I szybko wyzdrowiej, tego Ci życzę:)
Wiem ,że również otarłaś się o różne problemy związane z diagnozowaniem i leczeniem.
UsuńNa przekór TYM wszystkim się nie dam:))
Również życzę Ci dużo zdrowia.
Ręce opadają na tak "sprawny" system. Współczuję!
OdpowiedzUsuńJa też przeżyłam szok - po pierwsze, nie wiedziałam, że jeszcze stosuje się debecylinę, a po drugie że jest to lek, który trzeba sprowadzać.
OdpowiedzUsuńW każdym razie życzę wytrwałości w walce z systemem.
Stosuje się, gdy zawodzą inne antybiotyki.
UsuńI bardzo słusznie napisałaś.
Więcej sił wymaga walka z systemem niż z chorobą.
Dziękuję i pozdrawiam.
Dużo cierpliwości życzę i szybkiego powrotu do zdrowia, bardzo nieprzyjemna cala ta sytuacja wynika z tego tyle że trzeba mieć zdrowie żeby chorować. Parada absurdów i bezduszność, bardzo to smutne. W tym wszystkim mogę pogratulować Ci wsparcia rodziny i przyjaciół. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWięc oklepane życzenia "dużo zdrowia" ma jednak sens. Najgorsza jest ta bezradność na bezduszne przepisy, arogancję decydentów i jeszcze ileś określeń by się znalazło.W takich trudnych chwilach obecność bliskich jest bardzo ważna. Dużo zdrowia Ci życzę i ciepła od bliskich.
OdpowiedzUsuńSlusznie jestes zirytowana...To okropna sytuacja,mam nadzieje,ze uda Ci sie zalatwic wszystko po twojej mysli i szybko...
OdpowiedzUsuńDuzo serdecznosci i goracych usciskow posylam !
Jak to wszystko czytam to też jestem w szoku. Normalnie się to w głowie nie mieści co się u nas dzieje. Naprawdę brak mi słów. Pozostaje mi Ci tylko życzyć zdrówka i cierpliwości do tej całej absurdalnej biurokracji. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńAż mi mowę odebrało a to raczej nie możliwe.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Kochana.
Zdrówka życzę Lacrima
No dzieje się źle ,a będzie jeszcze gorzej!!!A Tobie zdrówka życzę i siły!Pozdrawiam Anka
OdpowiedzUsuńMoze sprawe naglosnic w jakims programie telewizyjnym, czasem widze takie sprawy w dyskusji na antenie. Moze moznaby bylo sie dodzwonic do jakiejs telewizji i zainteresowac ich problemem, bo tak jak piszesz to nie tylko Twoj problem.
OdpowiedzUsuńOj Jutko..miejmy nadzieje, ze wszystko skonczy sie dobrze, i chociaz wiem ,ze to nie pociecha ale w Wenezueli jest na pewno gorzej! caluje Cie
Takie i podobne sprawy są nagłaśniane, tylko,że żadnych efektów to nie daje.
UsuńMoja sprawa przy wielu innych, jest na prawdę banałem.Ściskam i dziękuję.
To tylko w Polsce możliwe, absurd za absurdem tylko szkoda że to rzeczywistość. Jutko wytrwałości!
OdpowiedzUsuńPora umierać, ale jeszcze poczekam :))Buziole Jutko!
OdpowiedzUsuńNo to czekam razem z Tobą:)))))Buziole:)
UsuńWspółczuję Ci moja Droga tych perypetii... to rzeczywiście woła o pomstę do nieba! Szkoda tylko, że "zwykli" pacjenci, muszą przechodzić takie męki. Trzymaj się dzielnie, oby wszystko pomyślnie się skończyło. Dużo zdrowia Ci życzę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witaj Juto.
OdpowiedzUsuńDopóki nas nie dotyczą absurdalne sprawy nie mamy pojęcia, że takie w ogóle istnieją.
A później szok, że coś takiego ma miejsce.
Antybiotyków nie ma w Polsce? Wierzyć się nie chce.
Myślę ,że zbyt duża jest różnica między stopą życiową ludzi na stanowiskach a nami przeciętnymi obywatelami.Bogaty nigdy nie zrozumie biednego.
Pozdrawiam serdecznie:))
Dlatego Teniu to opisałam.Bo nie myliłam się ,że większość ludzi nie ma świadomości istnienia TAKICH procedur.A przecież chodzi tu tylko o ludzkie traktowanie swoich Obywateli.
UsuńRównież pozdrawiam.
Ach jak,że ci współczuje i wiem z Juleczką i od niedawna z Zuzia jeździmy po szpitalach i w zasadzie za wszystko płacimy nie mówiąc o dojazdach po 200 km.
OdpowiedzUsuńTego typu absurdów i absolutnie niedopuszczalnych w Państwie Prawa sytuacji mnoży się na każdym kroku całe mnóstwo . Człowiek nie jest w stanie ogarnąć tego wszystkiego i zwyczajnie nie mieści się w głowie , że tak może być.
OdpowiedzUsuń