piątek, 27 września 2013

Jutowa jesień:)

Niestety, lato zaczyna być tylko miłym wspomnieniem. Z tęsknotą wyglądam za piękną, złotą jesienią. Lecz mam jakoś problemy z jej znalezieniem. Jeżeli jest gdzieś u WAS, podeślijcie bardzo proszę chociaż troszkę:))))

 Zrobiłam kilka opakowań.
Takie osłonki na doniczki, już kiedyś  robiłam.Otuliłam pudełko ze sklejki, które okazało się przydatne na zbiory jesieni.


 A to już opakowania o dwóch różnych zastosowaniach.
Wersja powyżej,  jako wazon na kwiaty zasuszone lub żywe.Wykonany ze sznurka jutowego.


 Natomiast ta wersja o troszkę innych gabarytach posłużyła jako opakowanie wina, dla Szacownego Jubilata:)



 Nie może się obyć bez bukietów, stworzonych z darów jesieni:)




 Wazony do tych dwóch bukietów zrobiłam z kory brzozowej.

A to bukiet, który najbardziej mi się podoba:))






 Wazon świetnie się sprawdza również w wersji wiszącej.

Serdecznie dziękuję Wszystkim zarówno stałym bywalcom jak i zaglądającym, nawet na króciutką chwilkę:))))

czwartek, 19 września 2013

Troszkę zaległości

 Bardzo spodobała mi się ta  serwetka.Dlatego postanowiłam użyć jej do zrobienia takiej  poduszki.


 Nie jest to poduszka do przytulania.Sznurek jutowy jak i materiał jutowy, ze swoją surowością natury nie należą do milutkich.Ale do dekoracji myślę, że się nadają wspaniale. 
 
Poduszka powstała bez użycia maszyny.Sama ręczna robota:)
 Użyłam materiału i sznurka jutowego oraz lnianego.
 

Oraz, nie wyrzuciłam podniszczonego segregatora:) Myślę, że obecnie będzie jeszcze długo mi służył.




Natomiast te kwiaty sfotografowałam przed wyjazdem,  na mojej grządce:)

Bardzo pięknie dziękuję WSZYSTKIM za odwiedziny:)

niedziela, 15 września 2013

Jeszcze raz bez sznurków:)

A oto Kochani gdzie byłam i co oglądałam, gdy mnie tu nie było.

 Zachwycałam się widokiem takich przepięknych dywanów kwiatowych. Zwłaszcza, że pogoda nie mogła mi zrobić wspanialszego prezentu. Była cudowna.




 Paw chyba nie był zachwycony z powodu robienia mu zdjęć.Wszak zgubił właśnie swój piękny ogon:)


 Nie wiedziałam, że młode czarnych łabędzi są takiego żółciutkiego koloru?






Jednak najwięcej czasu spędzałam w takim oto plenerze.Przemierzając codziennie sporo kilometrów rowerem, uciekając przed męczącym hałasem miasta.





 Ale były również i wycieczki,  po których z tym większą przyjemnością wracałam do tej bajecznej natury.




 Aby nie było, że się totalnie leniłam przedstawiam dowód, że piekłam nawet pierniki.Ale  tak dokładnie to upiekłam jednego małego aniołka, z formy którą widać:))))



 Nie były to morza i oceany ale płynęło się bardzo przyjemnie:)



 I tylko takie widoki,  przypominały mi o nieuchronnie zbliżającym się końcu lata.



 Było wspaniale, ale wystarczająco długo aby zatęsknić za powrotem:))
No i pora zabrać się za sznurki:)
Pozdrawiam Wszystkich tu zaglądających  dziękując serdecznie:)